W pierwszym meczu, który odbył się w Gorzowie żółto-niebiescy przegrali 41:49. Fani mają nadzieję, że gorzowianie mimo wszystko wejdą do czwórki i powalczą w półfinale. W dużej mierze wiele będzie zależeć od stanu zdrowia Szymona Woźniaka. Lider Stali Gorzów w pierwszym meczu ćwierćfinałowym uczestniczył w nieprzyjemnym upadku. Wszystko działo się w dziewiątej gonitwie dnia. Na pierwszym łuku Leon Madsen poszerzył tor jazdy Szymonowi Woźniakowi. W efekcie tego Woźniak zanotował upadek i został wykluczony z powtórki. Lider Stali Gorzów wystąpił w kolejnych biegach, jednak grymas bólu na jego twarzy był widoczny.
🔴 Surowa kara dla Stali Gorzów!
To prawda, kraksa wyglądała strasznie. Dzięki Bogu skończyło się na ogólnych potłuczeniach, ale te potłuczenia są na tyle poważne. Przede wszystkim chodzi o nogi. Dziś rozmawiałem z Szymonem. Cały tydzień intensywnie się rehabilituje. Obecnie w obitych miejscach wychodzą wszystkie kolory tęczy. Musi dużo ćwiczyć, w zasadzie nie może na chwilę przysiąść, żeby te mięśnie się nie zastały – powiedział prezes Sadowski w rozmowie z naszym portalem.
🔴 Poruszające nagranie od Andersa Thomsena
Zawodnik na mediach społecznościowych umieścił zdjęcia, na których widać, że uraz jakiego się nabawił jest poważny. Mimo wszystko żużlowiec Stali Gorzów toczy walkę z czasem. W sobotę zawodnik żółto-niebieskich uda się do Szwecji, gdzie powalczy w Grand Prix Challenge w Gislaved. Zapytaliśmy prezesa, czy, występ Szymona Woźniaka w niedzielnym meczu jest zagrożony?
Szymon w meczu pojedzie, ale wcześniej trzeba pamiętać, że ma swój challenge w Gislaved. Musi w tym wystąpić i nie może sobie nawet tego odpuścić, bo wtedy formalnie nie mógłby startować w naszym spotkaniu. Szymon wybierze się do Szwecji już w piątek rano. I nawet podczas tej podróży, będzie stosował pewne zabiegi, żeby nie być w jednej pozycji, przez tyle godzin. Wszyscy trzymamy kciuki i wierzymy w powodzenie tego. Oby odjechał bezpiecznie zawody – uspokaja Waldemar Sadowski prezes Stali Gorzów.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Michał Wojciechowski na co dzień jest trenerem personalnym, jednak po godzinach poświęca się swojej niecodziennej pasji. Sportsman – niczym Bruce Lee, uwielbia kopnąć sobie czasem z półobrotu. Jest miłośnikiem filmów akcji z soczystymi i spektakularnymi scenami walki, więc szkoli się u najlepszych, by kiedyś robić to zawodowo. Miejmy nadzieję, że Michał niedługo spełni marzenia, pojawi się w filmie i profesjonalnie skopie tyłki bandziorom!
Napisz komentarz
Komentarze