W sobotnie popołudnie światowa czołówka speedway’a wróciła do rywalizacji w cyklu Grand Prix. Rozbrat zawodników i kibiców żużla z walką o tytuł Mistrza Świata trwał od końca czerwca, kiedy to na torze w Gorzowie wygrał Fredrik Lindgren. Wówczas tegoroczne zmagania w cyklu dobiły do półmetka i zatrzymały się na półtorej miesiąca. Sobotnim turniejem w Cardiff żużlowcy otworzyli drugą część sezonu. Po sześciu imprezach na czele klasyfikacji przejściowej znajdował się Bartosz Zmarzlik, który do tej pory uzbierał na swoim koncie 104 punkty. Czterokrotny mistrz globu odskoczył pozostałym rywalom dość znacznie, ale za jego plecami walka o medale zapowiada się pasjonująco. Drugi w stawce Jack Holder przed sobotnią rundą miał tylko jedenaście punktów przewagi nad szóstym Martinem Vaculikiem.
Zobacz też:
Zmagania na torze rozpoczęły się od iście polskiego biegu, który jednak nie padł łupem żadnego z biało-czerwonych. Najlepszy na otwarcie zawodów okazał się być Robert Lambert, który pewnym zwycięstwem pogodził Dominika Kuberę, Szymona Woźniaka i Macieja Janowskiego. Pierwsze emocje na torze przyniosła druga gonitwa, kiedy to zaciętą walkę o zwycięstwo stoczyli Vaculik i Lindgren. Górą ostatecznie był zawodnik gorzowskiej Stali. Dużą niespodziankę przyniósł trzeci bieg dnia, gdyż na ostatniej pozycji do mety dojechał Zmarzlik. Pierwszą serię zamknął kapitalny Daniej Bewley. Brytyjczyk, mimo początkowych problemów, poradził sobie na trasie z Kaiem Huckienbeckiem i Maxem Fricke’iem.
Swoją dyspozycję Bewley potwierdził po kilku minutach, kiedy to zwyciężył po raz drugi. W biegu siódmym premierowe punkty w walijskim turnieju zdobył Zmarzlik. Była to jedynie ,,dwójka”, gdyż panujący Mistrz Świata musiał uznać wyższość Lindgrena. Na koniec drugiej części wyścigów show na torze zrobił Tom Brennan, który w sobotnich zawodach wystartował z dziką kartą. Młody Brytyjczyk przez cały bieg prowadził i efektownie bronił się przed Mikkelem Michelsenem, ale na samej kresce szybszy okazał się być Duńczyk.
Zobacz też:
Po drugim równaniu toru pierwsze zwycięstwo zanotował Zmarzlik. Wychowanek Stali nie miał tym razem problemów i za swoimi plecami przywiózł Holdera, Woźniaka i Brennana. Po chwili premierową wygraną do mety dowiózł Janowski, który dał radę odeprzeć ataki Vaculika. Na koniec trzeciej serii kapitalną walkę stoczyli Lambert, Lindgren i Bewley. Z żużlowej kotłowaniny z podniesionym czołem wyszedł pierwszy z wymienionych, lecz musiał się bardzo natrudzić, aby dowieźć te trzy oczka.
W przedostatniej serii zasadniczej z dobrej strony pokazali się Polacy. Swoje biegi wygrali Kubera i Janowski. Zawodnik Sparty Wrocław w swoim starcie pokazał plecy m.in. Zmarzlikowi, który dowiózł do mety tylko jeden punkt. Ozdobą zawodów z pewnością był ostatni bieg tej części turnieju. Pod taśmą zameldowali się wtedy Holder, Lambert, Leon Madsen i Huckenbeck. Przez pierwsze trzy okrążenia cała czwórka jechała w kontakcie i co chwilę zmieniała się kolejność zawodników. Dopiero na ostatnim kółku sytuacja się uspokoiła i do mety z triumfem dojechał Australijczyk.
Zobacz też:
Ostatnie wyścigi przed półfinałami przyniosły wiele emocji. Po raz kolejny tego wieczora z dobrej strony pokazał się Andrzej Lebedev, który w biegu 17. zgarnął trzecią już trójkę. W ostatnim swoim starcie całkiem przyzwoicie pokazał się Woźniak, który, mimo że był wolny na trasie, przywiózł za swoimi plecami atakującego go Bewley’a. Gonitwa wieńcząca tę część zawodów przyniosła wielką sensację i napisała historię żużla. Otóż Zmarzlik dowiózł wówczas tylko jeden punkt do mety, co przełożyło się na siedem punktów w całym turnieju i zarazem zamknęło wychowankowi Stali bramę do półfinału. Zmarzlik tym samym odpadł na tym etapie zawodów Grand Prix po raz pierwszy od turnieju w Pradze w 2019 roku. Od tamtej pory trwała seria 51. imprez z rzędu ze Zmarzlikiem w półfinale! Sobotni turniej był na tyle wyrównany, że do promocji potrzebnych było aż dziewięć oczek, ale nawet i to nie starczyło. Janowski zdobył wspomnianą liczbę, lecz w poprzednim sezonie zajął najniższą lokatę w rankingu FIM i dlatego odpadł z zawodów tuż przed półfinałami.
W pierwszym półfinale swój udział w sobotnim turnieju zakończył Vaculik. Kapitan Stali dojechał w nim na ostatnim miejscu, a awans do najważniejszego biegu dnia uzyskali Lambert i Lindgren, którzy stoczyli między sobą walkę o wygraną. Chwilę później zwycięscy ze swojego półfinału wyszli Bewley i Kubera. Zawodnik Motoru Lublin do końca musiał bronić swojej pozycji przed Lebedevem.
W wielkim finale kibiców na stadionie w Cardiff w euforię wprowadzili Bewley i Lambert, którzy to jako pierwsi przekroczyli linię mety. Kubera dojechał na ostatnim miejscu.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Napisz komentarz
Komentarze