Przejdź do głównych treściPrzejdź do głównego menu
piątek, 20 września 2024 00:00
Reklama

Miało być widowisko a była walka z torem

We wtorkowe popołudnie na torze Edwarda Jancarza miał zostać rozegrany zaległy pojedynek między Stalą Gorzów a drużyną z Grudziądza. To co wydarzyło się to istny skandal.
Miało być widowisko a była walka z torem

Źródło: Facebook / Stal Gorzów

Pierwotnie ten mecz, w ramach 5. kolejki PGE Ekstraligi, miał się odbyć w niedzielę 19 maja. Na przeszkodzie stanęły jednak trudne warunki torowe i pogodowe.  Dlatego spotkanie zostało przełożone na 28 maja br. W Gorzowie od rana pogoda była niepewna, a synoptycy ostrzegali przed burzami.  Co prawda na torze leżała plandeka, ale do godziny 19:25 padał deszcz. Prace torowe zaczęły się około godziny 19:30. O godzinie 19:55 zgłos zabrał sędzia zawodów. 

Na torze jest równiarka, która usuwa maź z toru. Wydaje mi się, że około 30-40 minut będą się jeszcze te prace toczyć. Po tym ten tor będzie podlegać ocenie mojej i komisarza toru. Jestem optymistą, w granicach 20:45 pojechać chciałbym próbę toru i następnie rozpocząć zawody - powiedział sędzia Michał Sasień w Canal+ Sport 

Kibice przez prawię godzinę oglądali wyścigi ciężkiego sprzętu, który wjechał na tor. O godzinie 20:42 na tor wyszły obie drużyny. Z trybun leciały wyzwiska w stronę klubu z Grudziądza. Goście mieli sporo zastrzeżeń co do przygotowania toru. Mina Roberta Kościechy wyraża więcej niż tysiąc słów. Próba toru wciąż nie wystartowała, ponieważ nastąpiła awaria pulpitu sędziowskiego. Po godzinie 21:07 odbyła się próba toru. Na którą wyjechali tylko gospodarze. Goście odmówili wyjazdu na próbę toru.  

- Drużyna gości nie wyjechała na próbę toru. Pierwotnie ze strony gospodarzy miał na nią wyjechać Anders Thomsen, ale zaszła zmiana i wyjechał Jakub Miśkowiak. "No comment" mówił Duńczyk. Sytuacja jest bardzo trudna, ale niesamowitą pracę wykonali tutaj gospodarze, żeby ten tor doprowadzić do stanu używalności. Sędzia, komisarz i kierownicy obu drużyn udają się teraz na naradę - przyznał Łukasz Benz z Canal+ Sport.

- Różnica między próbą toru samemu, a ściganiem się w czterech, tym bardziej gdzie newralgicznym miejscem niestety jest wejście w pierwszy łuk. Tam najwięcej tej wody podciekło pod plandekę i to jest fragment bardzo przyczepny. Można odnieść wrażenie, że jechaliśmy z Kubą płynnie, ale tak naprawdę omijaliśmy ten newralgiczny punkt, bo musieliśmy go omijać. Jeździliśmy z najazdu, nie jechaliśmy ze startu. W sytuacji, w której wystartujemy w czterech spod taśmy, zawodnik z pierwszego pola może mieć duże problemy ze złożeniem się w łuk - powiedział Szymon Woźniak dla Canal+ Sport.

O godzinie 21:40 nadal nie było decyzji.  Czekamy na oficjalną decyzję. Kibice opuszczają stadion. O 21:52 zapadła szokująca decyzja obustronny walkower. 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama