Chodzi o tzw. aferę woreczkową. Uczestnicy zabawy mogli otrzymać woreczek z losowo wybranymi kosmetykami, w tym masażerem do twarzy, opaską oraz jednym produktem niespodzianką, np. mgiełką do twarzy. Wystarczyło kupić produkt oznaczony jako wyjątkowy i zeskanować aplikację sklepu.
Niejasne zasady promocji
Zdaniem części klientów zasady promocji były niejasne, co doprowadziło do sytuacji, w których niektórzy otrzymywali więcej niż jeden upominek.
Jak poinformowała Gazeta.pl, brak ograniczeń ilościowych woreczków na klienta pozwolił niektórym na kupowanie wielu produktów na oddzielne paragony i odbieranie odpowiedniej liczby woreczków. Dla innych już nie starczyło.
Klienci się skarżą
Z niektórych opinii klientów zamieszczonych w mediach społecznościowych wynika, że ta sytuacja wywołała w nich poczucie niesprawiedliwości.
Klienci, którzy przychodzili później, nie mogli otrzymać żadnego woreczka, ponieważ inni zabrali ich więcej na odrębne paragony. Ponadto klienci zauważyli, że niektórzy wykorzystali promocję do zarobku i sprezentowane im woreczki po prostu sprzedali w internecie.
Zobacz też:
Rossmann wyjaśnia
W obliczu rozgłosu, jaki zyskała akcja promocyjna, Rossmann zdecydował się wydać oficjalny komentarz.
Firma wyjaśniła, że celem kampanii było promowanie „wyjątkowych produktów” i nie brano pod uwagę limitowania prezentów. Sieć przygotowała 200 tys. woreczków.
Naszym celem była promocja różnych wyjątkowych produktów, które znajdowały się w woreczkach: poza dwoma stałymi produktami w woreczkach umieściliśmy produkty z różnych kategorii” – napisano w oświadczeniu przesłanym do redakcji Onetu.
Rossmann zaznaczył, że na razie nie planuje przedłużać akcji.
Napisz komentarz
Komentarze