Statystycznie 10 proc. czasu spędzanego za kółkiem poświęcamy na zadania drugorzędne – 4 proc. z nas dzwoni albo pisze sms-y. Według Instytutu Transportu Drogowego nawet w co 4 wypadek w Polsce może być zamieszany właśnie telefon.
🔴 Gorzów. Młodzi chuligani w akcji
Dekoncentracja i niebezpieczeństwo
Podczas odbierania telefonu, wybierania numeru czy czytania lub pisania sms-ów kierowca musi chociaż na chwilę oderwać wzrok od drogi, a to ponad dwukrotnie zwiększa prawdopodobieństwo kolizji.
Jednak zagrożeniem są nie tylko ci kierowcy, którzy podczas jazdy prowadzą rozmowy, lecz również ci, którzy – zamiast o bezpiecznej jeździe – myślą o tym, jak wypadną na nagraniu w mediach społecznościowych. Od czasu do czasu można bowiem trafić na filmiki kręcone zza kierownicy. Ta chwila nieuwagi może drogo kosztować, nawet czyjeś życie.
Dlaczego polskie przepisy wprost zakazują korzystania podczas jazdy z telefonu trzymanego w ręku? Ponieważ kierowca rozproszony innymi czynnościami niż prowadzenie pojazdu nie kontroluje dynamicznej sytuacji na drodze. Może nie zauważyć znaków lub pieszych czy motocyklistów. Jeśli pomyli drogę, później będzie musiał wykonywać chaotyczne manewry, żeby zawrócić. A to krok do tragedii.
🔴 Imponujące zmiany na terenie gorzowskiego szpitala
Łatwo stracić prawko
Mandat za rozmawianie podczas jazdy przez telefon trzymany w ręku wynosi 500 zł. Dodatkowo kierowca zostanie obciążony 12 punktami karnymi.
Wystarczy jednak, że w krótkim czasie zostaniemy dwukrotnie przyłapani na takim wybryku i już możemy stracić prawo jazdy. Przypomnijmy, że dla początkujących kierowców limit punktów karnych wynosi 20, a dla tych z większym doświadczeniem – 24.
Pieszym też się oberwie
Kierowcy kierowcami, ale piesi też nie są bez winy. Często wchodzą na przejście, wcześniej nawet się nie rozglądając. Co więcej, nawet idąc przez „zebrę”, bez przerwy patrzą w smartfony.
Warto zatem pamiętać, że pieszemu, który wchodzi na jezdnię, i w tym samym czasie korzysta z komórki lub innego urządzenia elektronicznego, grozi nawet 300 zł mandatu.
Dziękujemy, że jesteś z nami!
Michał Wojciechowski na co dzień jest trenerem personalnym, jednak po godzinach poświęca się swojej niecodziennej pasji. Sportsman – niczym Bruce Lee, uwielbia kopnąć sobie czasem z półobrotu. Jest miłośnikiem filmów akcji z soczystymi i spektakularnymi scenami walki, więc szkoli się u najlepszych, by kiedyś robić to zawodowo. Miejmy nadzieję, że Michał niedługo spełni marzenia, pojawi się w filmie i profesjonalnie skopie tyłki bandziorom!
Napisz komentarz
Komentarze