16 czerwca 2024 roku, podczas prac polowych, 4-letni chłopiec, Alan R., wpadł pod kosiarkę rotacyjną. Dziecko doznało rozległych obrażeń ciała, w tym ciężkiego uszkodzenia kręgosłupa i rdzenia kręgowego, co doprowadziło do jego śmierci kilka godzin po wypadku.
Po przeprowadzeniu śledztwa, Prokuratura Rejonowa w Gorzowie umorzyła sprawę, uznając zdarzenie za tragiczny w skutkach wypadek. W wyniku szczegółowego dochodzenia, prokuratura ustaliła, że ciągnik rolniczy, który uczestniczył w wypadku, był w pełni sprawny technicznie, a jego kierowca był trzeźwy i odpowiedzialnie wykonywał manewr zawracania na polu. Okazało się, że kierowca nie widział dziecka, ponieważ teren był specyficznie ukształtowany, a widoczność z kabiny ciągnika była ograniczona. Dodatkowo, chłopiec nie miał prawa przebywać w miejscu, w którym odbywały się prace polowe, co było wynikiem jego nieostrożności i braku nadzoru.
W trakcie śledztwa ustalono również, że Alan R. był pod opieką swoich biologicznych rodziców, którzy w tym czasie opiekowali się czworgiem dzieci. W sprawie brała także udział babcia chłopca, która pomagała w opiece nad maluchami. Niestety, mimo zakazu ojca, chłopiec oddalił się z podwórka, kierując się w stronę pola. Teren posesji nie był ogrodzony, co umożliwiło dziecku dotarcie w rejon prac polowych, gdzie doszło do wypadku. Babcia, zajmując się innymi dziećmi, nie zauważyła szybko jego nieobecności, co opóźniło reakcję.
Prokurator, analizując wszystkie okoliczności, uznał, że ani kierowca ciągnika, ani rodzice chłopca nie ponoszą winy za to tragiczne zdarzenie. W związku z tym śledztwo zostało umorzone, a sprawa zakończyła się uznaniem wypadku za nieszczęśliwy. Choć w wyniku tego wypadku zginęło niewinne dziecko, dochodzenie wykazało, że nie było żadnych przesłanek do postawienia zarzutów karnego zaniedbania ani ze strony rodziców, ani osoby prowadzącej prace na polu.
Napisz komentarz
Komentarze