Barszcz przywędrował z rejonu Kaukazu, skąd został rozprzestrzeniony na rozległych obszarach Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie stał się rośliną inwazyjną. Od lat pięćdziesiątych do siedemdziesiątych XX wieku wprowadzany był do uprawy jako roślina pastewna. Można go spotkać w wielu miejscach, rośnie na łąkach i w przydrożnych rowach, nad brzegami rzek i jezior, w ogrodach i parkach.
To jedna z największych roślin zielnych na świecie, niektóre okazy potrafią dorastać nawet do pięciu metrów wysokości. Roślina ta jest silnie toksyczna.
W soku barszczu Sosnowskiego znajdują się niebezpieczne dla skóry związki, które mogą powodować oparzenia I, II, a nawet III stopnia. Kontakt z nią powoduje zapalenie skóry, powstawanie pęcherzy, niegojące się rany, długo niezanikające blizny. Do poparzenia przez barszcz Sosnowskiego może dojść nawet pomimo braku bezpośredniego kontaktu z rośliną. W czasie upałów toksyczne związki wydostają się z rośliny także w postaci lotnej. Jest szczególnie niebezpieczna dla dzieci i alergików. Oprócz poparzeń skórnych, mogą również występować podrażnienia dróg oddechowych, nudności, wymioty, bóle głowy oraz zapalenie spojówek.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wiedeo
Koniec wakacji tuż tuż, ale wciąż warto wybrać się na odpoczynek na łono natury. I to wcale niedaleko od miasta. Gorzowski Park Krajobrazowy, bo o nim mowa, zachęca do odwiedzin. Pamiętać należy jednak, że to teren przyrody chronionej.
W przypadku natknięcia się na barszcz Sosnowskiego należy zachować ostrożność. Najlepiej nie zbliżać się do niego i nie dotykać go. Jeśli jednak nastąpi kontakt to należy udać się po pomoc medyczną.
Tak jak z barszczem Sosnowskiego, ludzie sami doprowadzili do tragedii, tak samo jest z wyrzucaniem pestek po owocach gdzie popadnie. Ludzie myślą, że działają na rzecz natury a tylko wyrządzają jej większą szkodę. Tylko teraz nie widać jeszcze skutków tych działań, jednak nie wiadomo co będzie za kilkadziesiąt lat.
Furorę w internecie robi post nawołujący do wyrzucania pestek po owocach gdzie popadnie. Eksperci przecierają oczy ze zdumnienia i ostrzegają, że to dla natury bardzo szkodliwe. Dlaczego?
Jeden z internautów nawołuje na Facebooku, aby nie wyrzucać pestek po owocach, tylko je umyć, wysuszyć i wyrzucić podczas np. wycieczki na wieś. To, jego zdaniem sprawi, że zaczną w Polsce wyrastać drzewa owocowe. Podaje przy tym przykład Tajlandii, gdzie – jak pisze internauta – taki społeczny program nasadzeń okazał się bardzo skuteczny.
fot. iStock
Post błyskawicznie zyskuje sympatyków i jest rozpowszechniany. Ma 70 tys. udostępnień i ta liczba ciągle rośnie. Tyle że jak mówi prof. Bogdan Jaroszewicz z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej to wielki błąd.
„Jestem przerażony, bo to jest prosta droga do inwazji biologicznej. W Ameryce Północnej są znane przypadki zaniku rodzimych gatunków w wyniku hybrydyzacji z gatunkami obcymi. To są działania absolutnie nieodpowiedzialne.” – powiedział Polskiej Agencji Prasowej.
Chodzi o to, że niekontrolowane sadzenie obcych Polsce roślin jest szalenie inwazyjne i może zaszkodzić rodzimym okazom.
„Na przykład obce gatunki roślin potrafią być bardziej atrakcyjne dla zapylaczy, przez co zmniejszają szanse na owocowanie gatunków rodzimych. Mogą być też mniej atrakcyjne dla roślinożerców, co może ułatwić im przetrwanie. To wszystko razem zmienia układ zależności w przyrodzie. Rośliny walczą o przestrzeń, a więc jeśli inne gatunki nie będą mogły urosnąć na obszarze, na którym występowały naturalnie, mogą też zniknąć zwierzęta, dla których były one pożywieniem. Nie mówiąc już o tym, że są gatunki inwazyjne, które rozprzestrzenione na dużych obszarach wyjaławiają glebę – a szybciej rosnąc, potrzebują też więcej wody. Przez to zwiększają jej niedobór w glebie, co w czasach suszy może mieć duży wpływ na jej zasoby.” – tłumaczy PAP.
Dr Marcin Dyderski z Instytutu Dendrologii Polskiej Akademii Nauk uważa internetowa akcję za szkodliwą. Dziennikarze dodają, że walka o poprawę klimatu, a temu ma służyć sadzenie drzew, nie może szkodzić różnorodności biologicznej. Nie może się to odbywać w taki sposób, jak podawane jest to w kontrowersyjnym poście.
Wracając jeszcze do barszczu, jest możliwość wglądu w interaktywną mapę siedlisk występowania tej rośliny. Jeśli zaś ktoś go zauważy to można to zgłosić robiąc zdjęcie i zaznaczając lokalizację. Miejsca te następnie są odwiedzanie przez zespół badawczy, który weryfikuje czy faktycznie jest to ta niebezpieczna roślina. Dzięki czemu jest możliwy podział na miejsca zweryfikowane i zgłoszone. Jest to strona http://barszcz.edu.pl/ stworzona przez specjalistów prowadzących działania przeciw rozprzestrzenianiu się barszczu i edukowaniu na jego temat. Zespół ten prowadzi współpracę chociażby z Powiatowymi Centrami Zarządzania Kryzysowego oraz Urzędami Gmin zlokalizowanymi na terenie całego kraju.
Napisz komentarz
Komentarze